Co Bubuś robi, kiedy ja zajmuję się pieczeniem świątecznych pierniczków…

Bubuś postanowił wczoraj pobawić się moim komputerem, w czasie, kiedy ja piekłam w kuchni świąteczne pierniczki. Najpierw oznajmił mi, że właśnie zrobił nam zakupy spożywcze w „jakimś sklepie inernetowym” i na pewno jutro nam te zakupy dostarczą! Rzeczywiście miałam akurat otwartą stronę „Almy” i coś tam na tej stronie poklikał…na szczęście tak naprawdę zakupów nie udało mu się zrobić. Następnie Bubuś zalogował się na moje konto na Facebooku, załadował mi aplikację gry CityVille i zaczął sobie w nią grać… Zaczynam się bać, co to będzie dalej…

Zmiany, zmiany, zmiany…

Dawno nas tu nie było. Wydarzyło się w tym czasie wiele, wiele nowości. Nowe plany, nowe projekty, m.in. powstanie strony www.miasto-przyjazne-dzieciom.pl. Strona na razie jest w fazie projektowania, tworzenia i rozbudowy, ale może coś fajnego się z tego „wykluje”? W międzyczasie założyłam też nowy blog, tortowy ;) www.kolorowetorty.blox.pl
Z innych wydarzeń- Bubuś niedawno obchodził 4-te urodzinki. Od września został dzielnym przedszkolakiem. Chodzi też do szkoły tańca! Klementynka dostała „dorosłe” łóżeczko i przeprowadziła się do nowego, wspólnego z bratem, pokoiku. Niestety wraz z nadejściem jesieni, pojawiły się również choróbska-przeziębienia, katary…a u Klementynki nawet podejrzenie ospy. :( My z Jackiem z kolei, jesień zaczęliśmy tanecznie, kursem salsy! Fajnie tak wyjść czasem z domu tylko we dwoje, bez dzieci… :)
Oczywiście mamy dużo zaległych zdjęć oraz zapisanych bubusiowych powiedzonek, o które uzupełnię bloga, gdy tylko znajdę wolną chwilkę.
Aha, jeszcze jedno-naszemu blogowi właśnie stuknął pierwszy rok!  Cieszę się, że już od roku jesteście z nami i bardzo dziękuję Wam za wszystkie wpisy i komentarze!  Pozdrawiamy!

Bubusiowa ‘playlista’

…czyli czego ostatnio słucha Bubuś najchętniej (a właściwie słuchają oboje z siostrzyczką, tańczą i również próbują śpiewać ;)
Najulubieńsza piosenka ostatnio to…

Krasnoludki też są faaajne ;)

MY JESTEŚMY KRASNOLUDKI

I jeszcze piosenka o żabce…niestety w jakiejś koszmarnej wersji „disco-polo”, ale że morał pouczający i taki „na czasie”, (w związku z problemami, jakie się pojawiły ze słuchaniem mamy…), dlatego ją puściliśmy i Bubusiowi się bardzo spodobała ;)

BYŁA SOBIE ŻABKA MAŁA

Re re, kum kum, bęc! ;)

Galaretki

Ostatnio, w związku z ciągłymi opadami siedzimy i siedzimy w domu. No, a jak wiadomo…w czasie deszczu dzieci się nudzą! W ramach walki z nudą, starałam się wymyślić dla Bubusia coś ciekawego i atrakcyjnego. Wymyśliłam kolorowe galaretki. Do foremek do lodu z Ikei (w kształcie rybek i kwiatuszków), wlaliśmy galaretkę jednego koloru. Po zastygnięciu, wyciągnęliśmy malutkie rybki i kwiatki, ułożyliśmy na talerzu i zalaliśmy galaretką innego koloru.
Oto co nam z tego wyszło:
Staw z rybkami i łąka z kwiatuszkami :)
rybkikwiatki

Bubusiowi bardzo się te galareki podobały. Dzielnie pomagał je wykonać, a potem jadł ze smakiem.
A dzisiaj wpadł na wspaniały pomysł: ” A moze zrobis galaretkę ze mną i Klementysią? I jesce ze wsystkimi mieskańcami Krakowa?
No, to miałabym trochę pracy…zwłaszcza z tymi wszystkimi mieszkańcami Krakowa! ;)

Bubuś W TEATRZE. Pierwszy raz jako widz a także „debiut sceniczny” Bubusia! :)

Podczas tegorocznych ferii zimowych, w dniach 18-29 stycznia w NCK odbywał się XVII Festiwal Teatrów dla Dzieci.
Planowaliśmy być na większej ilości przedstawień, ale ostatecznie udało nam się dotrzeć tylko na 4 bajki. No i niestety skończyła się ta nasza „bajeczkowa” przygoda tym, że maluchy złapały jakiegoś paskudnego wirusa, z którego jak dotąd jeszcze całkiem się nie wyleczyły, ale o tym pisałam już wcześniej…
A w teatrze było tak:
Pierwszy raz był Bubuś na bajce „Ferdynand Wspaniały”, wybrał się na nią z tatusiem. Bubuś trochę był onieśmielony, kiedy wszedł do ciemnej sali. Na początku nie chyba nie za bardzo mu się podobało, bo właściwie od razu chciał wracać do domu, ale później się „rozkręcił”, śmiał się i cieszył, a nawet troszkę tańczył do piosenek. :) Odmówił tylko kategorycznie bicia brawa, po skończonym przedstawieniu, zupełnie nie wiemy dlaczego… ;)
Na „Czarnoksiężnika z krainy Oz” wybraliśmy się wszyscy razem. Moje osobiste wrażenia z bajki- szczerze mówiąc „średnie”… Natomiast, ku mojemu zaskoczeniu, Klementynka była bardzo grzeczna, nie płakała, była zapatrzona w scenę i baaardzo zainteresowana tym, co się na niej działo. :)
Debiut sceniczny Bubusia miał miejsce w trakcie bajki „Wielki wyścig w poziomkowym lesie”. W pewnym momencie „Krasnale” poprosiły kilkoro dzieci na scenę. Dzieci miały powiedzieć wierszyk. Zrobiło się małe zamieszanie, bardzo dużo dzieci się zgłosiło, niektóre zaczęły wychodzić i wybiegać w kierunku sceny. Te, które siedziały dość blisko, dwóch chłopców i dwie dziewczynki, podeszły pod samą scenę i zostały zaproszone na środek przez „Krasnale”. Zapytałam Bubusia: „A może i Ty chciałbyś tam iść?”, tak pół żartem-pół serio, myśląc, że raczej odpowie, że nie.
Natomiast Bubuś odpowiedział, że tak, że idzie, po czym poderwał się ochoczo i z samego końca sali, zaczął powolutku schodzić po wielu, wielu schodach…w kierunku sceny. W pierwszej chwili poczułam niepokój i obawę o to, czy aby to dobry pomysł…pobiegłam więc za nim, by go zatrzymać. Ale Bubuś postanowił, że na scenę jednak wyjdzie. A jak Bubuś coś postanowi, to tak już musi być. :) Wspiął się więc na schodki prowadzące na podest i pan „Krasnal” go wprowadził. Stanął sobie grzecznie w rządku, obok innych dzieci i czekał na swoją kolejkę. Najpierw dzieci były pytane o imię. Bubuś, ostatni w kolejności, przedstawił się jako „Bubuś”. Wywołał tym lekkie poruszenie i śmiechy na sali… :( Następnie dzieci po kolei recytowały swoje wierszyki, każde z nich jakiś tam wierszyk powiedziało. Na końcu ”Krasnal” zwrócił się do Bubusia i zapytał „A Ty jaki nam powiesz wierszyk?” Bubuś na to: „A mój Dziadek zna taki jeden wielsyk!” I znów sala w śmiech! Krasnal: „W takim razie pozdrawiamy Dziadka, bo pewnie jest gdzieś tutaj na sali” – tutaj nastąpiły gromkie brawa… „I niech Dziadek nauczy swojego wnuka tego wierszyka”- dodał jeszcze „Krasnal”. Po czym nastąpiło rozdanie nagród, czyli lizaków. Po tym „występie” Bubuś był bardzo zadowolony i dumny z siebie. :) Rodzice również dumni byli z debiutu scenicznego Synka! ;)
Ostatnia bajka, na której byliśmy to „Tygrys Pietrek”. Zrobiła na nas bardzo duże i bardzo pozytywne wrażenie! Pomysłowa scenografia, fajna gra aktorów, dużo piosenek, ale przede wszystkim wzruszająco opowiedziana historia Tygryska, który w poszukiwaniu odwagi, wyrusza w świat. Bardzo nam się podobała, a w plebiscycie na najciekawszy spektakl, głosami publiczności, zdobyła drugie miejsce. :)

Chorujemy… :(

Najpierw rozchorował się Bubuś. :( Po tygodniu dość intensywnego leczenia szczęśliwie zaczyna mu przechodzić…

Za to inni domownicy zostali „poczęstowani” wirusem, teraz więc chorujemy już wszyscy. :(

Cóż za paskudna infekcja…Niech się wreszcie skończy ta zima!

Wracamy po świątecznej przerwie…

Na początek parę słów o Świętach.

Dla Bubusia były to trzecie Święta, dla Klementynki - pierwsze :)
W Wigilię było dość intensywnie-najpierw trochę nerwów i pośpiechu, a później dwie kolacje, najpierw u Rodziców Jacka, później u nas w domku, z moimi rodzicami i z babcią-prababcią.
Było zmęczenie, ale była też świąteczna atmosfera, mnóstwo przepysznych, świątecznych potraw oraz całe góry prezentów pod choinką… jednym słowem było tak, jak w Święta być powinno:)
A stół udekorowaliśmy naszymi wypiekami-piernikami i wszystkim bardzo się one podobały:)
Zapamiętamy szczególnie:
-jeszcze sprzed świąt- ogromne zaskoczenie Bubusia, kiedy Jacek przyniósł choinkę. Bubuś cieszył się baaardzo, krzyczał, śmiał się i z dumą powtarzał, że „tylko mój tatuś jest taki silny, zeby unieść taką duzą choinkę!”
-zdziwioną i uradowaną minę Bubusia, gdy zobaczył, jak podczas kolacji wigilijnej, pod choinką, nagle i niespodziewanie pojawiły się prezenty:) Zupełnie nie mógł uwierzyć w to, jak to się stało…po prostu magia Świąt :)
-niestety zapamiętamy również to, jak Bubuś próbował przywłaszczyć sobie wszystkie prezenty-te, które były przeznaczone dla niego, oraz te, które dostała Klementynka, a nawet te, które dostał Tatuś i Daduś, co doprowadziło do paru drobnych konfliktów…
W każdym razie cegiełki, klocki Lego, klocki drewniane, traktor i duży fiat,fontanna z piłeczkami, piszczący miś, grzechotka-karuzelka ze zwierzątkami, tygrysek-przytulanka…wszystkie prezenty bardzo się naszym dzieciom podobały i za wszystkie bardzo dziękujemy Aniołkowi! :)
Było bardzo dużo wrażeń, dużo śmiechu i radości. A po Wigili, Bubuś usypiał z wielkim uśmiechem na buzi, powtarzając w kółko: „Święta są fajne! Święta są fajne!” :)
Co do menu: Bubuś zjadł zupę grzybową u Dziadków, spróbował odrobinkę ryby, na więcej niestety nie dał się namówić. Usłyszał, jak ktoś z dorosłych krytykuje smak świątecznego kompotu i się do niego bardzo uprzedził, później ciągle powtarzał, że kompot jest „śmieldzący i obzydliwy” :(
Aha, i jeszcze w te Święta mamusia chyba uzależniła się od makowca i zaraz po Nowym Roku będzie musiała udać się na jakąś terapię odwykową ;)
Sylwestra natomiast spędziliśmy w domku, Bubuś bardzo chciał nam towarzyszyć do północy, ale „padł” koło 23 i spał bardzo mocno, aż do rana. Klementynka natomiast obudziła się tuż przed północą i razem z nami powitała Nowy Rok :)
Korzystając z okazji życzymy wszystkim dużo radości, milosci i spełnienia marzeń, w Nowym, 2010 Roku! :)

Jestem chora :(

Przez ostatnie 3 lata, jako mama pełnoetatowa, ani raz nie pozwoliłam sobie na „chwilę słabości”, na chorowanie, na leżenie w łóżku. Przez 3 lata, wszystkie przeziębienia „przechodziłam”, zajmując się dziećmi. Ale tym razem jestem zbyt chora. Czułam się bardzo żle i słabo. Nie dałam rady, musiałam się położyć…:( Moi rodzice zabrali Bubusia, żeby się ode mnie nie zaraził i przy okazji, żeby nas odciążyć. W domu została Klementynka, bo wciąż ją karmię, poza tym jest tak malutka, że potrzebuje ciągłej obecności mamy. Mam nadzieję, że karmienie uchroni ją przed zachorowaniem. Dziwnie i śmiesznie nam z jednym tylko dzieckiem- czujemy się trochę jak na wakacjach. ;)  Ale tęsknimy już za Bubusiem. Baaardzo! Za jego radosną, beztroską paplaniną, za jego śmiechem, za szaleństwami. Za dziwnymi pomysłami, których ma 100 na minutę, za eksperymentami czyli papraniem czym się da i gdzie się da, za fikołkami na kanapie i rozrzucaniem zabawek oraz innych dziwnych przedmiotów po całym mieszkaniu. Nawet za jego krzykami, jękami, płaczem i marudzeniem… No może za tym ostatnim tylko tak troszeczkę ;)

Niby wiemy, że nie dzieje mu się tam krzywda. Podobno dziś chodził z Dziadkiem po ogrodzie. W nowych kaloszach. Grabili razem liście, oglądali drzewa w sadzie, widzieli nawet sarenki. Bawili się klockami Lego, w szpital. Ludziki były chore i robili im opatrunki. Bubuś robił nawet „przeszczep serca potworowi” (swoją drogą, dziwne mają pomysły na zabawy!;0) Wiem, że jest mu tam dobrze. A jednak tęsknimy…

Jest środek nocy. Nie mogę spać. Nasłuchuję jego oddechu. Wydaje mi się, że słyszę, jak się przewraca w swoim łóżeczku. Jak tupta do naszego dużego łóżka, żeby się do mnie przytulić. Dziś rano, z przyzwyczajenia zaczęłam mu robić śniadanie. Dopiero potem przypomiałam sobie, że go nie ma… Brakuje mi go! Ehh, tak całkiem bez mamy i taty, na wyjeździe poza domkiem…Mój duży, dzielny chłopczyk!