Jak pelikan

Klementynka wzięła coś do buzi i ucieka, raczkując po podłodze i miądląc, i przeżuwając to „coś”…

Moja mama, która to zauważyła, mówi do mnie: „Co ona tam znowu ma w buzi? Wyjmij jej to szybko!”

Ja, próbując Klementynkę dogonić: „Ona tak ciągle coś wkłada do buzi i coś w tej buzi nosi…”

Bubuś: „Nooo, zupełnie jak pelikan!”

Poezja w wykonaniu Bubusia

„Mamusiu, kocham Cię jak ziemniacek w sosie malinowym, swoją mamusię ziemniackę.”

Mała chmurka?

„A Klementysia jest taaaka mięciutka! Jak taka mięciutka, milutka chmurka!”

Nowa zabawa…w Pana Jezusa

Bubuś przez cały dzień, co chwilę proponował tatusiowi/mnie/Dziadkowi: „Bawmy się w Pana Jezusa!”
„W Pana Jezusa?” – pytałam zdziwiona
Bubuś: „No tak w Pana Jezusa! Ja będę Panem Jezusem. Bo ja zawse chciałem być Panem Jezusem!”
W końcu poszliśmy się bawić…
Bubuś: „Ty i Klementysia będziecie dziećmi. Musicie siedzieć tutaj, na schodach. Ja będę Panem Jezusem i będę Was naucał. No, tseba być dobrym, wiecie dzieci? Tseba słuchać mamusi i tatusia! Cy byłyście gzecne, dzieci? Cy byłyście miłe dla swoich siostsycek?”
Ja: „No, byłyśmy troszkę niegrzeczne…”
Bubuś: „Aha, no to musicie teraz iść do kąta! Zaprowadzę Was. O, musicie tutaj stać! A jak się Wam to stanie nie spodoba, to chyba powiesicie mnie na kzyzu…”

Podsłuchane na placu zabaw…

W piaskownicy, Bubuś bawi się z nową koleżanką, Dominiką.
Dominika proponuje: „A może pobawimy się w pająka i pszczółki?”
Bubuś: „E nieee… A moze pobawimy się w kropelki i katara?”
Dominika: „A jak się bawi w tą zabawę?”
Bubuś: „No, ja będę kropelkami a Ty katarem… I kropelki tak pseganiają tego złego katara z nosa. No, ja się bawię casami w taką zabawę z moim tatusiem…”
Rzeczywiście kiedyś, jak Bubuś miał katar i bronił się przed zaaplikowaniem kropelek, Jacek wytłumaczył mu, że tylko się tak „pobawią w wyganianie złego kataru”… ;)

„Ten teges”

Czekamy z Bubusiem u fryzjera. Bubuś się nudzi…Nagle, na półeczce pod lustrem zauważa malutką, czarną spineczkę do włosów.
Pyta mnie po cichutku: „Mamusiu, a cy to jest właśnie ‘TEN TEGES’? Bo tatuś tak casem mówi…”

Po waldorfsku

Zastanawiamy się nad przedszkolem dla Bubusia. Pada hasło „A może przedszkole waldorfskie?”
Bubuś: „Ja nie chcę iść do tego psedskola, bo tam mówią po waldorfsku! I ja nie będę nic rozumiał!”

Jajko sadzone

Posadziliśmy Klementynkę w wózku.
Bubuś: „No i Klementynka jest teraz posadzona. Jak jajko sadzone!”

Hit ostatnich dni czyli nowa fontanna

Na Placu Szczepańskim niedawno została otwarta nowa fontanna. A jak wiadomo, dzieci uwielbiają wodę, uwielbiają się pluskać i uwielbiają wszelkie fontanny! I Bubuś nie jest pod tym względem wyjątkiem. Jak tylko zobaczył nową fontannę, przeszczęśliwy, bez chwili namysłu, postanowił wskoczyć do wody :)
fontanna
fontanna
fontanna
Jak dotąd, przeważnie nasza trasa spacerkowa z domku na Rynek, prowadziła właśnie przez Plac Szczepański. Jednak, jeżeli teraz każde przejście tą trasą ma się kończyć kąpielą, (a później mokrym ubraniem, mokrymi włoskami, dreszczami i na koniec jeszcze katarkiem), to coś czuję, że chyba będziemy chodzić innymi ulicami, byle tylko ominąć to, jakże atrakcyjne i kuszące, aczkolwiek niezbyt bezpieczne miejsce. ;)

Gaduła :)

Jacek, jak wszystkim wiadomo, jest wybitnie cichy, spokojny, zamknięty w sobie i baaardzo małomówny…
Bubuś bawi się z tatusiem i w zabawie przezywa go: „Ty gaduło! Ty gaduło!”

Zabawa w „Albo, Albo”

Bubuś: „Pobawmy się w ‘albo, albo’! No, to tatusiu, uwaga: ja mówię: „albo, albo”…
„No i co dalej?”
Bubuś: „No i tyle. To juz koniec zabawy.”

Prawie jak łyżeczka…

Klementynka pokazuje na łóżeczko i mówi: „Aaaa”
Bubuś: „To nie jest ‘Aaa”, to się nazywa łózecko! ŁÓ-ZE-CKO!  Prawie jak łyzecka!  ŁY-ZEC-KA!”

Propozycja zabawy

Bubuś: „A moze pobawimy się w potwory i spółkę? Ja będę spółką!”

Reksio

Ostatnio wróciliśmy do książki, którą Bubuś dostał na 3. urodziny, w prezencie od cioci Agnieszki. Jej tytuł to: „Wielka księga przygód Reksia.”

reksio
Czytaliśmy ją już kiedyś i bardzo się Bubusiowi podobała, lecz później na jakiś czas została odłożona na półeczkę i troszkę zapomniana. Teraz jest to znów ukochana książeczka „na dobranoc” i bez przeczytania historyjek o Reksiu, Bubuś nie może usnąć. Każdą bajeczkę poprzedza opis i rysuneczki bohaterów opowiadania. Bubuś oglądając te rysuneczki, za każdym razem „czyta”, kto wsytępuje w kolejnej bajeczce. :)
Teraz czytamy tę książkę już trzeci raz i Bubusiowi się jeszcze nie znudziła… Bardzo lubim
y te wesołe i pouczające opowieści o przyjaźni i zabawie, przedstawiające Reksia i jego sympatycznych przyjaciół. :)


Nasz „Tydzień Dziecka” cz.1

Możliwości spędzenia Dnia Dziecka w naszym mieście było sporo, postanowiliśmy więc dobrze wykorzystać ten czas i odwiedzić z Bubusiem kilka ciekawych miejsc.
Świętowanie Dnia Dziecka rozpoczęliśmy więc już 29 maja, od obiadku w restauracji „Pod Wawelem”, (miłe, choć bardzo krótkie spotkanie z Rodzinką Trusi, którą to Rodzinkę bardzo serdecznie pozdrawiamy! :) ), gdzie Bubuś również pobawił się troszkę z dziećmi, w sali zabaw. Następnie, po jedzonku, poszliśmy pozwiedzać Muzeum Przyrodnicze przy ul.Sebastiana.Oglądaliśmy ciekawe rybki, gady, płazy…był nawet szkielet nosorożca. Ale i tak największą atrakcją okazało się dziwne urządzenie (jak je nazwać?), które znajduje się przy samym wejściu, do którego należało wrzucić monetę, a ona się tak dłuuugo toczyła w dół…Teraz, zapytany o Muzeum Przyrodnicze, Bubuś przede wszystkim wspomina to właśnie urządzenie… ;)
Miało być jeszcze malowanie buzi, miały być zwierzątka skręcane z balonów, miały być gry i zabawy dla dzieci, ale byliśmy w muzeum ciut za późno! :(
A zdjęć z tego dnia niestety też nie mamy, bo zapomnieliśmy zabrać aparat… :( Ale i tak dobrze się bawiliśmy! :)
cyrk
Ponieważ Bubuś, już od jakiegoś czasu, marzył o tym, żeby pójść kiedś do Cyrku,30 maja wybraliśmy się do Cyrku Arena, który stanął przed Centrum Handlowym Bonarka.

klaun

Najpierw, przed namiotem cyrkowym oglądaliśmy zwierzątka… :)
zwierzątka
zwierzątka
Bubuś przed namiotem
przed namiotem
I już w środku…

cyrk

W samym namiocie cyrkowym było baaardzo głośno, baaardzo tłumnie i baaaardzo gorąco, więc na początku Bubusiowi wcale się nie podobało i nawet był taki moment, że chciał stamtąd uciekać…jednak, przekonany przeze mnie, został i później bawił się już bardzo dobrze. Najbardziej podobał mu się „Pan Kominiarz”, który wykonywał akrobacje na drabinie, para żonglująca piłkami, zwierzątka czyli wielbłądy, kozy, kucyki i pies, no i oczywiście występy klaunów… Ostatecznie Bubuś wyszedł z Cyrku baaardzo zadowolony. :)
31 maja udaliśmy się na do przedszkola „Pozytywka”, na „wyprawę wzdłuż dżungli i wszerz afrykańskiej sawanny.” Zorganizowana tam zabawa z okazji Dnia Dziecka, pod hasłem „Wyprawa do Afryki”, w pierwszej chwili wzbudziła spory niepokój Bubusia. Mówił, że boi się tam iść, „bo tam będą mówić po afrykańsku i on nic nie będzie rozumiał”. Wytłumaczyliśmy mu, że przecież tak na prawdę nie jedziemy do Afryki, tylko do polskiego przedszkola, w którym panie mówią po polsku, co trochę Bubusia uspokoiło. Jednak, kiedy już podjechaliśmy pod przedszkole, Bubuś znów bardzo zestresowany, nie chciał wysiąść z auta, bał się wejść do sali. Kiedy weszliśmy tam w końcu razem z nim, w pierwszej chwili był bardzo onieśmielony, ale powolutku wciągnął się w zabawę, a już po pięciu minutach bawił się „na całego”. I koniecznie chciał zwrócić na siebie uwagę pani. We wszystkim chciał być pierwszy, najlepszy, wyrywał się do odpowiedzi, a na wszelkie pytania pani nie odpowiadał jednym słowem, lecz bardzo rozwijał każdą wypowiedź, chwaląc się przy okazji swoją wiedzą…Czuł się tam „jak ryba w wodzie” a buzia mu się po prostu nie zamykała… Niestety zdominował trochę inne, przeważnie młodsze od siebie dzieci, a na koniec jeszcze zaproponował pani, że teraz to on, Bubuś będzie tutaj dyktował reguły zabawy, a pani i inne dzieci będą musiały go słuchać… Gdy wychodziliśmy, pani w sekretariacie stwierdziła, że chyba „rośnie nam nowy prowadzący”…a mnie było trochę głupio… :/
Bubuś w czasie tej zabawy z panią i z innymi dziećmi był przeszczęśliwy, bo chyba bardzo brak mu przedszkola i takiego codziennego kontaktu z rówieśnikami… Jednak troszeczkę w naszym odczuciu „przesadził” z tą próbą zdominowania zabawy i z „wyrywaniem się przed szereg”, ale to pewnie wynikało z faktu, że był tak podekscytowany kontaktem z dziećmi i całą tą nową sytuacją… Myślę, że kiedy od września pójdzie do przedszkola, takie sytuacje mu spowszednieją i pewnie nie będzie do nich pochodził już tak emocjonalnie.
Znów niestety zapomnieliśmy zabrać aparat! :( Pozostał nam więc tylko opis aktywności dzieci, a było ich sporo: dzieci malowały z panią mapę Afryki, później przyklejały na tej mapie zdjęcia różnych afrykańskich zwierzątek, następnie udawały różne dzikie zwierzęta (śmiechu było przy tym co niemiara!), robiły też naszyjniki z kolorowego makaronu, koralików i piórek, pani malowała im na buziach „barwy wojenne”, przypinała odznaki, chodzili w dżungli „po tropach”, płynęli na tratwie, tańczyli taniec tubylców… Bardzo było ciekawie i wesoło, a Bubuś szczęśliwy i rozbawiony, nie chciał opuszczać przedszkola.
Jedyne zdjęcie z tego dnia, z naszyjnikiem i pomalowaną buzią zrobiliśmy już po powrocie do domu…
bubuś

Nasz „Tydzień Dziecka” cz.2

1 czerwca, czyli we „właściwy Dzień Dziecka” wybraliśmy sie do Bonarki na przedstawienie „Doktor Dollitle i przyjaciele”. Spóźniliśmy się nieco, przez korki (jechaliśmy godzinę, zamiast kilkunastu minut). :( (( Przedstawienie bardzo udane, tłum dzieciaków i rodziców…Jacek z aparatem gdzieś mi w tym tłumie zniknął, więc znów zdjęć nie zdołaliśmy zrobić. :(
Po przedstawieniu dzieciaczki nasze dostały jeszcze korony z których się bardzo cieszyły (z „Burger Kinga”) i pięęękne balony, Bubuś oczywiście musiał koniecznie mieć balon z Zygzakiem (wszystko ostatnio musi być z Zygzakiem, bo Bubuś od jakiegoś czasu jest jego wielkim fanem!).
Przed Teatrem Małego Widza w Bonarce.
bonarka
Kontynuując nasze świętowanie, 2 czerwca wybraliśmy się na operę dla dzieci pt.”Pan Marimba” M. Ptaszyńskiej.
pan m

Nareszcie była okazja do odwiedzenia nowego budynku Opery Krakowskiej! :)
Przed wejściem na przedstawienie Bubuś zachowywał się dość dziwnie i „dziko”. Zbuntował się już od momentu, kiedy w kasie kupowałam bilety. Zaczął wciskać się i chować do jakichś kątów, tarzać się po ziemi, odwracać się tyłem do osób chcących zrobić mu zdjęcia, uciekać przed pańmi, które chciały poczęstować go batonikiem, a na widok „wróżek” malujących dzieciom buzie, zaczął się wyrywać, po czym schował się za mnie i na koniec jeszcze się rozpłakał… :(
Nie wiedziałam już sama, co robić, jak Bubusia przekonać i czy nie lepiej po prostu wrócić z nim do domu…Przecież to wyjście do opery miało być dla niego przyjemnością, nie karą! Nie chcieliśmy, żeby się tak stresował i denerwował…
Jednak, kiedy już rozpoczęło się przedstawienie i Bubuś zobaczył, że jest ono grane/śpiewane prawie wyłącznie przez dzieci, od razu się rozchmurzył.
teatr
Oglądał je z dużą przyjemnością, radością i zaangażowaniem, śmiał się i cieszył, tańczył nawet do niektórych piosenek… :) )) Bardzo się Bubusiowi spodobałyprzygody rodzeństwa, udającego się w podróż z Panem Marimbą, aby odzyskać porwaną przez wielkiego szarego ptaka, Zaczarowaną Piosenkę. Mnie również przedstawienie bardzo się podobało, a szczególnie zauroczyło mnie libretto autorstwa A.Osieckiej.
opera
Po przedstawieniu pobawiliśmy się jeszcze chwilkę w hallu, gdzie miłe panie pokazywały nam różne gry planszowe, a ponieważ Bubuś nie chciał skorzystać z malowania buzi, jedna z ”wróżek” namalowała kwiatuszek na policzku Klementynki.

gry
gry
gry
gry
Po wizycie w Operze podjechaliśmy jeszcze do Galerii Kazimierz, gdzie zjedliśmy obiadek, a Bubuś pobawił się z dziećmi w kulkach.
Na weekend mieliśmy zaplanowane jeszcze dwie imprezy: Paradę Smoków na Rynku Głównym i układanie wozu strażackiego z klocków Lego w Galerii Krakowskiej, ale ostatecznie zrezygnowaliśmy z nich, na rzecz pobytu na świeżym powietrzu. :)
I bawiliśmy się świetnie!
na trawce
na trawce
na trawce
I jeszcze parę wiosenno-letnich obrazków… :)
rhododendron

kwiatki

piwonia

paprocie

13 miesięcy

Klementysia skończyła 13 miesięcy…i znów wpis na tę okoliczność dodaję ze sporym opóźnieniem.
Nasza córeczka ciągle tańczy i śpiewa :) Rośnie nam chyba mała artystka :)
Ostatnio nauczyła się też całować. Cmoka więc teraz nas wszystkich bardzo chętnie, a ostatnio podpatrzyłam, jak całowała też swoje odbicie w lustrze. :) Słodkie :)
Poza tym bardzo chętnie bawi sie w „nie ma, nie ma, jest!”- czyli zasłania rączkami buzię, po czym odsłania oczka…i równocześnie próbuje artykułować te słowa (czyli ‘nie ma’ i ‘jeeeest’)…i bardzo sie przy tym cieszy. :)

Ciągle próbuje coś skądś wyjąć, włożyć, wymontować, zamontować, otworzyć, zamknąć- widać, że świetnie myśli i kombinuje…

Lubi robić nam też „psikusy” np.wyłączać telewizor w trakcie oglądania ciekawego programu- wyłącza, patrzy na naszą reakcję, po czym włącza znowu…i bardzo się z tego śmieje ;)
Gryzie nas też (czasami bardzo boleśnie), swoimi nowymi ząbkami i zaśmiewa się z „żartu”, jaki zrobiła. Ale, że ząbki ma bardzo oste, nam przeważnie nie jest do śmiechu… W ostatnim czasie wyrosły jej dwie jedynki na górze i dwójka na dole po lewej, od jakiegoś czasu miała już dwie jedynki na dole, co daje razem 5 ząbków i rosną już kolejne.

Jeśli chodzi o jedzonko, nie za bardzo lubi jeść to, co specjalnie dla niej przeznaczone, ale za to bardzo się domaga, żeby się z nią podzielić, jeśli któreś z nas ma jakieś  ”dorosłe” jedzenie. Jest bardzo ciekawa nowych smaków i dużo bardziej otwarta na nowości niż jej braciszek. A jak już coś je, to bardzo chętnie sama się tym dzieli z nami-uwielbia karmić mamusię i tatusia. Kiedy uda nam się wziąć do ust, to, co nam podaje, to sprawia jej to ogromną radość.
Chyba będzie też lubiła zabawy w kuchni, tak, jak i jej braciszek, bo już udaje, że miesza, przelewa, nalewa, gotuje a później z kubeczków lub łyżeczką karmi lalki… Uwielbia huśtanie na huśtawce (Bubuś nie lubił i nadal nie lubi) i zabawy w piaskownicy.
Bardzo lubi „rozmawiać” przez telefon z Babcią i Dziadkiem. Przykłada telefon do ucha, mówi coś na kształt „halooo” lub „cześć” a potem duużo „mówi” po swojemu… ;) Jest przy tym taka słodka i kochana :)
Jest dużo ostrożniejsza niż braciszek, mimo, że bardzo żywa i ruchliwa, że ruchowo bardzo sprawna i dobrze rozwinięta, to jednak dużo rozsądniejsza i przewidująca, a może nawet chwilami troszkę zbyt bojaźliwa? Bo chyba właśnie strach powoduje, że dotąd jeszcze nie odważyła się postawić samodzielnych kroczków. Za rączki, owszem, chodzi bardzo chętnie, ale kiedy zachęcamy ją do podjęcia próby chodzenia całkiem samodzielnego, boi się, spina i kurczowo łapie naszej ręki. A Bubuś w tym wieku już dawno biegał…ale nic na siłę, widocznie Klementynka nie jest jeszcze na to gotowa.
Mówi ”mama”, „tata”, dosyć często ostatnio „nie ma”, „da to”, „nie”, „mniam, mniam”, „aaa”. Ostatnio, leżąc na przewijaku, próbowała łaskotać rączkami swoje bose stópki i mówiła przy tym „gili, gili” ;) Na razie chyba słownik naszej córeczki do tych kilku słów i zwrotów się ogranicza…oprócz tego baaardzo dużo ostatnio próbuje ”mówić”, ale niestety jak na razie jest to w większości dla nas niezrozumiałe… ;)


Wzrost-ubranka na 80-86 cm
Waga – 9 kg
Ząbki- 5 i następne w drodze
Włoski- na środku główki wyrosła lekko rudawa grzyweczka, na tyle długa, że włoski można próbować już spinać, upinać i robić z nich różne fantazyjne fryzury ;) ))

maluszek

Stawanie na głowie :)

na głowie

A kuku… ;)

na głowie

Przepis na tort dla mamusi

Chociaż do moich urodzin jeszcze troszkę czasu zostało, Bubuś już obmyśla dla mnie prezent. :)
„Mamusiu, a jak Ty juz będzies miała urodziny, to zrobimy Ci z tatusiem niespodziankę i zrobimy nawet dla Ciebie tort! I ja wymyśliłem taki psepis, ze zrobię tort ciasteczkowy. Wezmę tak duzo, duzo ciastecek i zmiesam, zeby był chrupiący i jescse dodam taką masę cyli masło ozechowe. I to wsystko wzucę do takiej miski i włozę do piekarnika. I będzie się piec, az zrobi się taki tort ciasteczkowy! I będzies dmuchać swiecki i potem zjemy ten tort. I pójdziemy spać. I koniec! :)

Ostatnio Bubuś mi powtarza

„Kocham Cię najmocniej, jak tylko umiem!”
Mój kochany Chłopczyk… :)

Bubusiowa ‘playlista’

…czyli czego ostatnio słucha Bubuś najchętniej (a właściwie słuchają oboje z siostrzyczką, tańczą i również próbują śpiewać ;)
Najulubieńsza piosenka ostatnio to…

Krasnoludki też są faaajne ;)

MY JESTEŚMY KRASNOLUDKI

I jeszcze piosenka o żabce…niestety w jakiejś koszmarnej wersji „disco-polo”, ale że morał pouczający i taki „na czasie”, (w związku z problemami, jakie się pojawiły ze słuchaniem mamy…), dlatego ją puściliśmy i Bubusiowi się bardzo spodobała ;)

BYŁA SOBIE ŻABKA MAŁA

Re re, kum kum, bęc! ;)

W Muzeum Przyrodniczym

Jacek stoi przed terrarium z jakimś ogromnym waranem i pokazuje go Bubusiowi: „O, zobacz jaki on ma dłuuugi ogon! I jaki cały jest ogrooomny! Jest chyba dłuższy niż człowiek!”
Bubuś, poważnie: „No tak, baaaardzo długi. Bo cłowiek nie ma takiego długiego ogona, cłowiek ma tylko taki króciutki…”

Podsłuchane…

Bubuś siedzi przy pianinie i próbuje grać jakąś melodię, do której śpiewa własną wersję piosenki „Wlazł kotek”.
W wykonaniu Bubusia brzmi ona mniej więcej tak: „Wlazł płotek na kotek i szczeka, ładna to piosenka, baaaardzo łaaaadnaaaaaa!” :)

Bubuś się cieszy

„Ciesę się, że to właśnie Ty zostałaś moją mamusią, a nie jakaś inna pani!” – mówi Bubuś.
Synku, ja też się cieszę, że to ja jestem mamą takiego fajnego Chłopczyka, a nie jakaś inna pani…. ;)

Da się wytrzymać…

Bubuś miał ostatnio duuuże problemy ze słuchaniem rodziców i ogólnie z grzecznością…
Jednak po kilku przykrych sytuacjach oraz po kilku poważnych rozmowach, Bubuś, od paru dni, zaczął troszkę bardziej nas słuchać i naprawdę stara zachowywać się baaardzo grzecznie. :)
Żeby go jeszcze bardziej zachęcić, chwalimy go i mówimy: „No widzisz, jak chcesz, to potrafisz być bardzo grzeczny! Jak Ty nas dzisiaj ładnie słuchasz! Fajnie jest być grzecznym, prawda?”
Bubuś (zmarszczył brwi i chwilkę się zastanowił): „Nooo, nawet jakoś da się wytsymać…”

Bagienka

Sadzę kwiatki na balkonie. Jacek zagląda mi przez ramię i podpowiada: „Ja bym powiesił te doniczki na barierce…”
Bubuś: „O tak, tak, mamusiu! Ja tez bym powiesił te donicki na BAGIENCE!”