Za głośny ptaszek?

Jacek usypia Klementynkę.
Za oknem dość głośno śpiewa jakiś ptaszek.
Bubuś podchodzi do okna i zaczyna krzyczeć na całe gardło:
„Ciiiichooooo! Ciiiichooooo! Ciiiichooooo tam! Ciiiiichooooooooo tam siedź ptasku! Nooo, ciiichoooo, bo obudzis moją siostsyckę!”
Oczywiście nie trzeba chyba dodawać, że siostrzyczka natychmiast się obudziła…i to nie za sprawą śpiewu ptaszka :(
Jacek: „Bubusiu, dlaczego tak strasznie krzyczałeś?”
Bubuś: „Chciałem coś powiedzieć do ptaska! Zeby nie obudził mojego dzidziusia!”

Potrzebny aligator!

Bubuś je śniadanie. Owsianka „staje mu w gardle” i zakleja go, tak, że nie może jej łykać… Zamiast niej, robię mu więc kanapkę. Kanapka jednak również nie za bardzo mu podchodzi. Męczy się z nią, gryzie strasznie długo i chomikuje w lewym policzku, połykając baaardzo wolno…
W końcu, zmęczony tym jedzeniem, mówi:
„Mamusiu, chciałbym mieć aligatola, który by mi pomagał wsystko zjadać! I zjadałby wsystkie jedzonka, któle byś dla mnie psygotowywała!” :)

Brutalna zabawa…

Na dobranoc czytam Bubusiowi bajkę „Pinokio”.
Czytam akurat o tym, jak Pajacyk spotyka na swojej drodze Kota i Lisa. „-Oddaj nam złote monety – krzyknął groźnie Kot, po czym z całej siły potrząsnął chłopcem, aż pięć złotych krążków poleciało z brzękiem na ziemię.”*
Bubuś komentuje: „Och, co to za blutalna zabawa!”
„Pinokio, Bajki znane i lubiane”, Michalec Bogusław, Wydawnictwo Aksjomat, Kraków 2008

Lubią mężczyzn!

Bubuś bawi się z moim tatą. Klementynka też się do niego garnie, próbuje wdrapać mu się na kolana i chce, żeby ją wziął na ręce.
Mój tata: „Chyba wszystkie dzieci chciałyby się ze mną bawić!”
Bubuś: „No tak, bo dzieci lubią męzcyzn! To znacy Ciebie, Dadusiu i mojego tatusia i jesce mnie!” :)

Mała Skrzatka…

Oglądamy wspólnie moje zdjęcia z dzieciństwa. Bubuś bardzo to lubi. :)
Ja: „O, zobacz, to ja, jak miałam chyba jakieś siedem lat.”
Bubuś przygląda się uważnie dziewczynce na zdjęciu, po czym mówi: „Witaj mała Skrzatko!” :) ))

Pchły na noc!

Robimy z Bubusiem zakupy w sklepie spożywczym. Wychodząc ze sklepu, Bubuś rzuca do pani ekspedientki: „Do widzenia i pchły na noc!”
Po czym, już za drzwiami sklepu, śmieje się bardzo i mówi: „Mamusiu, jaki ja świetny zalcik wymyśliłem! ‘Pchły na noc’! – tak tej pani powiedziałem! Hahaha!” :)

Pan BYBYSEK

Jacek usiłuje dać Bubusiowi kolację. Bubuś, jak to niestety często bywa, odmawia zjedzenia, broni się, zaczyna uciekać… W końcu chowa się w kącie i udaje, że się przebiera. „Na niby” zakłada spodenki, buciki, po czym wychodzi i mówi: „Nie mozna mnie telaz kalmić! Telaz jestem panem BYBYSKIEM!”

Po ptokach…

Bubuś zamoczył papierowy samolot, który zrobił mu Jacek. Próbuje umieścić ten samolot na ociekarce do naczyń, nad zlewem, żeby się wysuszył. Jacek mu tłumaczy, że to nie ma sensu, że ten samolocik jest już zepsuty i nawet jak wyschnie, to i tak już nie będzie latać. Bubuś słucha, słucha…az w końcu komentuje: „No tak, tatusiu, mas lację…No to juz po ptokach!”

BENDEŁ :)

Bubuś włożył miękką piłeczkę do kubeczka plastikowego, w ten sposób, że większa część piłeczki z niego wystawała. Następnie próbował tak „zapakowaną” piłeczkę odbijać od podłogi…
Przybiegł do Jacka i pochwalił się: „Tatusiu, tatusiu! Mam tu taki BENDEŁ!”
Jacek, baaardzo zdziwiony: „A co to jest BENDEŁ???” :)
Bubuś: „No, to jest coś takiego twaldego i coś takiego miękkiego, co się tak odbija… No zobac tatusiu, jaki sobie zlobiłem świetny BENDEŁ! O, zobac, jak się odbija mój BENDEŁ!” :) ))

Ernie?

Pod wpływem bajki o przygodach Berta i Erniego ;)
Jacek pisze coś na komputerze, po czym przygląda się tekstowi, który właśnie napisał i mówi: „O, a co to? Chyba „R” mi nie wchodzi na klawiaturze…”
Bubuś, z ogromnym zdziwieniem: „Jak to ‘Ernie’ nie wchodzi na klawiatuze, tatusiu???”

Z serii „dziwne pytania”…

„Dadusiu, a co lobią ze sobą calownice?”
Yyy…???

Czerwone paznokcie mamusi

Pomalowałam sobie ostatnio paznokcie na czerwono. Bardzo rzadko mi się zdarza taka ekstrawagancja ;)
Maluchy zachwycone!
Bubuś, jak tylko zauważył, wykrzyknął: „Mamusiu! Jakie Ty mas piękne paznokcie!”
Klementynka dotykała, oglądała, próbowała chwycić w małe paluszki, a jej oczka wyrażały zdziwienie i ogromne zainteresowanie.
Dalsze komentarze Bubusia: „A wies mamusiu, doble są nawet takie pomalowane paznokcie. Nie widać bludu, któly casem jest pod paznokciami.” (Zaznaczam, że owszem, czasem nawet i zdarzy się troszkę brudku…ale pod jego paznokciami, nie moimi ;) )
Bubuś wieczorem, przed zaśnięciem: „Mamusiu, kocham Cię z tymi paznokciami!”
Nawet Jacek patrzył na mnie jakoś tak inaczej ;)
Eh, jeśli moje czerwone paznokcie wywołują taką radość w rodzinie, to chyba częściej będę je malować ;) ))

O zębach

Bubuś przegląda się w lustrze, po czym przybiega do mnie ze swoim odkryciem: „Mamusiu, a moje zęby wyglądają jak skały albo jak sople! Wies?”

Piękny zapach!

Bubuś podtyka mi swoją rączkę pod nos i mówi: „Mamusiu, powąchaj tutaj! Ładnie pachnę?”
Wącham więc i zgodnie z prawdą, odpowiadam, że nic nie czuję…
Bubuś: „Ale powąchaj jesce. Pięknie pachnę?” Wącham więc znowu, ale nijak nie mogę wyczuć żadnego specjalnego zapachu.
„No nie, naprawdę nic nie czuję” – mówię w końcu.
Bubuś: „No jak to? Psecies pięknie pachnę! Tak skólą”

Lepsi…

„Nie ma nikogo lepsego niz Wy!” – oznajmił nam Bubuś ostatnio.

„Naprawdę tak myślisz?” – spytałam ucieszona.
Bubuś: „No taaak…Wy jesteście lepsi – przerwał i zamyślił się – no…moze jesteście lepsi…- powtórzył pod noskiem – chyba jesteście lepsi – mówił coraz ciszej – no…yyy…jesteście lepsi niz…inny ktoś” – dokończył wreszcie swoją wypowiedź. Hmm, no tak, w sumie prawda. Może i jesteśmy lepsi niż „inny ktoś”, ale nie tacy znów wyjątkowi. Nie ma się co łudzić… ;)

Molekuły

„Mamusiu, a ja mam tutaj -pokazuje na klatkę piersiową- takie bludne powietse i je wydycham i wdycham cyste powietse. To znacy, mam takie molekuły bludne i mam tez cyste molekuły. I jak te molekuły są bludne, to się je wydycha a te cyste się wdycha! Wies, mamusiu? No, to mas to napisać w komputeze! Na blogu mas to napisać!”
Eh, no to zapisuję posłusznie…;) Tylko skąd Bubuś wziął te molekuły? Zaskakuje mnie ten chłopczyk każdego dnia…:)

Rozmowy o śluzówce…

Bubuś, po ostatniej infekcji, wciąż jeszcze do końca się nie doleczył i ma lekki katarek.
Bubuś: „Mamusiu, chciałbym być juz zdlowy i nie mieć juz katalu i nie kasleć no i nie mieć tej śluzówki!”
Ja: „Ja też bardzo chciałabym, żebyś już był całkiem zdrowy! Ale wiesz, jednak wolałabym, żebyś miał śluzówkę. Bo każdy ma śluzówkę. Nawet, jak jest zdrowy.”
Bubuś: „Nie, mamusiu, to nie jest tak!”
Ja: „A jak jest?”
Bubuś: „Jak się jest cholym, to się ma śluzówkę! A jak się jest zdlowym, to się nie ma śluzówki!”
Ja: „Nie, Bubusiu! Jak się jest chorym, to się ma śluzówkę, ale jak się jest zdrowym, to też się ma śluzówkę. Śluzówka, to nie jest choroba! Śluzówka, to jest po prostu taka śliska, cieniutka skórka, na przykład w buzi, w nosku…”
Bubuś: „Nie, mamusiu, to nie jest tak! Ja Ci to wytłumacę! Jak się jest cholym, to się ma śluzówkę! A jak się jest zdlowym, to się nie ma śluzówki! I ja chciałbym być juz zdlowy! I juz nie mieć tej śluzówki!”
Ehhh, ciężka sprawa z tą śluzówką….

Bubuś w restauracji…czyli dobre maniery przy stole :)

Jeszcze całkiem niedawno Bubuś, w różnych miejscach publicznych, gdzie należało siedzieć spokojnie i zachowywać się w miarę cicho, był po prostu nie do opanowania - biegał, krzyczał, uciekał, a przede wszystkim nie chciał nic jeść i o to jego jedzenie były zawsze największe awantury. Dlatego też raczej unikaliśmy chodzenia w takie miejsca, a jeśli już gdzieś czasem bywaliśmy, to przeżywaliśmy stres związany z jego zachowaniami i często również niechętnymi spojrzeniami innych osób… Natomiast parę dni temu, Bubuś grzecznie usiadł ze mną przy stoliku w restauracji, posłusznie i po cichutku zjadł całą zupkę, a po skończonym posiłku zapytał mnie: „Mamusiu, cy mogę juz odejść od stołu?”, czym ogromnie mnie zaskoczył. Dlatego też muszę go bardzo pochwalić! Rośnie nam Bubuś, dojrzewa i coraz bardziej grzecznieje. :)

Opiekun i pocieszyciel :)

Klementynka płacze w kojcu. Bubuś podchodzi i przemawia do niej: „No nie płac juz! Nie tseba tak płakać! Pseciez nic się złego nie dzieje!”

Klementynka rzeczywiście przestaje płakać i słucha zainteresowana. Bubuś mówi: „Pocekaj, zalaz Cię pozabawiam!”
Wchodzi do jej kojca i pociesza ją dalej: „Ty jesteś taka malutka, ale ja tak baldzo Cię kocham!” I całuje w główkę swoją siostrzyczkę.
Fajny starszy brat :)

Braciszek i siostrzyczka :)

braciszek i siostrzyczka

Przestraszył się…

Jest 4 nad ranem.
Bubuś budzi się w swoim pokoiku. Wstaje z łóżeczka i biegnie, tupiąc po podłodze gołymi nóżkami.
Biegnie coraz szybciej i szybciej, tupie coraz mocniej i głośniej.
W końcu wpada cały zdenerwowany i zdyszany do naszego łóżka.
Ja: „Dlaczego tak biegłeś?”
Bubuś: „Bo baldzo się psestlasyłem!”
Ja: „Ale czego się tak przestaszyłeś?”
Bubuś: „No, tego biegnięcia.”

PORTRET TATUSIA

Pierwszy całkiem samodzielny. Bardzo udany! Tatuś jak żywy ;)
tatuś

Kelner?

Bubuś siedzi w ubikacji. Ma nas zawołać, kiedy skończy. W pewnym momencie rozlega się krzyk: „Kelner, kelner!”
Jacek przybiega.
Bubuś: „Tylko tak zaltowałem! Haha!”

Trudne pytania i łatwe odpowiedzi ;)

„Mamusiu, a dlacego casem zapalają się migdałki?” – zapytał mnie Bubuś.  Chciałam coś odpowiedzieć, ale nie zdążyłam, Bubuś był szybszy…okazało się, że ma już na ten temat własną teorię:
„To jak się zje taką malcheweckę spiecalną, baldzo ostlą, to tak się palą. Tak, mamusiu?” (miał na myśli chyba papryczkę chili :) ) Okazało się, że Bubuś zna również rozwiąznie problemu: „No to wtedy tseba się napić duzo wody, zeby ugasić ten pozal, plawda?” Tylko skąd On bierze takie pomysły???

WUGLE

Ostatnio próbując postawić na swoim, Bubuś coraz częściej używa sformułowania „WUGLE NIE!” ;)
W czasie ostatniej choroby, Bubuś stracił apetyt. Próbujemy podać mu coś do jedzeia. Bubuś się broni: „WUGLE nie będę jadł!”