Jedziemy autem, Bubuś, patrząc na banner filmu „Jak ukraść księżyc?” (na rysunku żółte okrągłe postacie), woła do nas: „Ooo, zobaccie, jakiś nowy film dla dzieci! To chyba „Ziemniaki w 3D!”
Idziemy na spacer. Słońce mocno świeci, nasze sylwetki rzucają na chodnik długie cienie. Bubuś komentuje: ”Jak mas cień, to wyglądas jak superbohater, mamusiu! „
Innym razem, też o naszych cieniach: „Mamy takich psyjacielów cieni!”
Ubieram Bubusia, ale on się nie daje ubrać, kręci się, wierci, nie mogę mu założyć koszulki na głowę, nie mogę trafić z rękawem…w końcu się niecierpliwię i mówię: „Stój spokojnie, nie wierć się tak!”
Bubuś: „Kiedy nie mogę stać spokojnie, dopóki się wiercę…”
Bubuś, z przekonaniem: „A ufoludki mieskają na księzycu i mówią po niemiecku!”
Bubuś bawił się ostatnio na placu zabaw z chłopczykiem o imieniu/zdrobnieniu Sali (a może Sally-nie wiem jak zapisać). Grunt, że imię chłopczyka trochę Bubusia zaskoczyło. Po tym, jak chłopczyk ów się przedstawił, Bubuś zapytał go: „A mogę na Ciebie mówić Szalik?”
Chłopczyk natomiast regularnie przekręcał imię Bubusia i zwracał się do niego „Rubensik” (zamiast Hubercik, jak mówiła na Bubusia ciocia Saliego).
Szalik i Rubensik – fajnie
Ostatnio, przed wyjściem z domu malowałam sobie oczy, a że niewielkie mam w tym doświadczenie, bo bardzo rzadko to robię, więc kredka mi się trochę rozmazała na powiece. Poprawiam, wycieram, maluję od nowa, w końcu proszę Jacka, żeby ocenił czy nic nie jest rozmazane i mówię: „Zobacz, dobre już mam te oczy?”
Bubuś bawił się w drugim pokoju, myślałam więc, że mnie nie słyszy…
Ale wszystko słyszał i to właśnie on odpowiedział na moje pytanie: „Tak, bardzo dobre mas ocy mamusiu! Takie bardzo solidne!”
Spodziewamy się gości i przed ich przyjściem, razem z Jackiem, staramy się trochę ogarnąć dom. Bubuś przygląda się nam uważnie i w końcu pyta: „A dlacego się spsąta, jak mają psyjść goście? Zeby się nie poślizgnęli na brudzie? Tak? „
Bubuś energicznie kreśli ołówkiem jakieś koła, elipsy i inne skomplikowane kształty na kartce papieru.
Rysunek nie przedstawia niczego konkretnego…ot plątanina linii.
Pytam Bubusia, co narysował. Bubuś na to: „To jest właśnie DZIABENDEK!”
Bubuś bawi się z innymi dziećmi w kulkach. W pewnym momencie pokłada się na materacu i narzeka, że boli go brzuszek, jednak za chwilkę wraca do zabawy. Jakiś czas później postanawiamy już wracać do domu. Bubuś oczywiście protestuje i mówi, że chciałby jeszcze zostać… Przypominam mu, że przecież niedawno jeszcze narzekał na bolący brzuszek. Bubuś na to: „Eee, to chyba tylko moja wyobraźnia płatała mi takie figle!”
Bubuś, na placu zabaw, rozmawia z nowopoznaną koleżanką, Agatką. Rozmawiają o zwierzątkach. Agatka chwali się, że ma kotka. „Ale mam jeszcze takie marzenie, żeby mieć takiego malutkiego chomiczka.”-mówi dalej Agatka.
Bubuś na to: „A ja tez mam takie mazenie, ze chciałbym mieć taki…no…kombajn! I nawet miałem taki kombajn, bo mi takie chłopaki w takiej na wsi dali, ale on się cały połamał i tatuś musiał go wyzucić!”
No to się dogadali…
Jak Bubuś był malutki, miał jakieś 9-10 miesięcy, powtarzał bardzo często „kotokot, koootoookot”.
Ostatnio Dziadek pyta Bubusia: „A kotokota pamiętasz? Jak byłeś malutki, to tak mówiłeś-kotokot”
Bubuś odpowiada: „A, taaak, kotokot! On był taki włochaty! I miał 7 nóg!”
Na placu zabaw Bubuś troszkę za bardzo się rozdokazywał i niezbyt grzecznie się zachowywał w stosunku do innych dzieci.
Przerwałam mu więc w pewnym momencie zabawę, kazałam mu stanąć blisko przy mnie, żeby troszkę ochłonął i powiedziałam mu, że pozwolę mu wrócić do zabawy, jak zgrzecznieje.
Bubuś: „Juz zgzeczniewam, juz zgzecniewam, juz zgzecniewam…no, juz zgzecniałem, juz mogę się bawić dalej”…i pobiegł do zabawy…
Bubuś miał niedawno wysoką gorączkę.
Mierzę mu temperaturę. Bubuś mi tłumaczy: „Mamusiu, to nie gorącka! Ja po prostu mam taki ognisty temperament!”
Tego samego dnia, po południu, temperatura jeszcze wzrasta. Zaniepokojona, staram się mu podać jakieś środki na zbicie gorączki.
Bubuś: „Mamusiu, najlepiej chodźmy na basen, ugasić ten mój ognisty temperament!”
W sklepie spożywczym, Bubuś przygląda się różnym opakowaniom śmietanek i mleczka do kawy.
Nagle pyta mnie: „Mamusiu, a co to za dziwne mleko?”
Na opakowaniu widneje rysunek kozy, więc odpowiadam, że pewnie mleko kozie.
Bubuś: „Aha, mleko kozie…”
W domu wypakowuję zakupy, wśród innych towarów znajduje się butelka piwa bezalkoholowego Lech. Bubuś przygląda się i zauważa na niej rysunek dwóch malutkich kozich główek.
Pyta: „Mamusiu, a to jest kozie piwo?”
Bubuś się chwali: „Jestem salonym naukowcem, bo wzuciłem kamyk do wody i teraz będę go obserwował!”
Bubuś przytulił i pocałował Klementynkę. Chwalę go, że jest takim miłym, kochającym braciszkiem.
Bubuś, z dumą w głosie: „Tak, pocałowałem ją, aż jej ustecka pocerwieniały!”
Bubuś: „No wiecie, musę Wam coś powiedzieć! Ciesę się, ze jako rodzice mojej mamusi, psemieniliście się w mojego Dziadka i moją Babcię!”
Bubuś ogląda reklamy.
W pewnym momencie z telewizora pada groźnie brzmiące zdanie: „Nikomu nie pozwolimy pobić naszych cen!”
Bubuś, nieco przestraszony: „Mamusiu, my nie pobijemy ich cen, prawda?”
Ja: „Nie”
Bubuś, z wyraźną ulgą: „Nie? To dobze!”
Bubuś ostatnio prosi nas, żeby nie nazywać go Bubusiem, ani nawet Hubertem tylko…WILSONEM! Nawet dzieciom na placu zabaw przedstawia się jako Wilson. Czasami, niektóre dzieci robią dziwne miny…
Klementysia mówi do mnie coś, co brzmi jak „Magda”.
Ja: „Magda? Kto to jest Magda?”
Klementysia odpowiada: „Ty”.
Pytam: „Ja”?
Tysia: „Ja”?
Jakiś czas temu kupiliśmy Bubusiowi nowy fotelik samochodowy. Szukaliśmy fotelika przede wszystkim bezpiecznego, a nie z jakimiś szczególnymi „bajerami”, ale tak się przypadkiem złożyło, że ma on dodatkowo wbudowane głośniczki i kabelek do podłączenia odtwarzacza mp3…
Bubuś cieszy się z nowego fotelika: „Zawse chciałem mieć taki fotelik muzycny…tylko nigdy Wam o tym nie mówiłem. Bo to była taka moja TAJEMNICA!”
Bubuś uwielbia bawić się w piaskownicy.
Któregoś dnia, wchodząc do ulubionej piaskownicy, oświadczył mi:
„Zycie w piaskownicy jest bardzo fajowe!”
Znalazłam w starym pudle moje zabawki z dzieciństwa. Maluszki bardzo się z nich ucieszyły. Klementynka zajęła się oglądaniem misiów i lalek. Bubuś zabrał wózek i zaczął wozić w nim lalkę. Wymyślił też dla niej imię: Hipatka. I dzielnie opiekował się Hipatką i woził ją, tłumacząc mi, że jego tatuś też przecież zajmuje się dzidziusiem i wozi Klementynkę w wózeczku.
Tutaj Klementynka i misie
A tu „młody tatuś” z córeczką Hipatką
Bubuś mnie całuje.
„No zobacz i jakoś wcale nie zamieniłam się w Księżniczkę” – żartuję.
Bubuś: „No, chyba racej w zabę.”
Najnowsze komentarze