Bubuś przy obiedzie troszkę się zakrztusił. Zaczyna kaszleć, po czym mówi:”Ja kasle w tym powodzie, ze mam glype.”
Jacek: „Eee, to nie grypa, tylko sie zakrztusiles.”
Bubuś: „Mówie wam, ze to jest glypa!”
Bubuś przy obiedzie troszkę się zakrztusił. Zaczyna kaszleć, po czym mówi:”Ja kasle w tym powodzie, ze mam glype.”
Jacek: „Eee, to nie grypa, tylko sie zakrztusiles.”
Bubuś: „Mówie wam, ze to jest glypa!”
Bubuś: „Mamusiu, a cy ty jesteś Magda Boska?”
Yyyy…Najpierw konsternacja, a potem śmiałam się chyba z 5 minut. Ehh,chciałabym bardzo być taka boska ))
„Mamusiu, a skrzaty maja siusiaki?”
Hmm, no i co tu odpowiedzieć? Może ktoś coś wie na temat anatomii skrzatów?
Bubuś biegnie do dużego pokoju i krzyczy: „Tatusiu, kto pielwsy, ten gapa!!!”
Jacek: „Chyba, kto ostatni?”
Przy obiedzie. Jacek karmi Bubusia, Bubuś jak zwykle je niechętnie. W końcu nie wytrzymał i woła mnie: „Mamusiu, ratuj, bo rekin chce mnie nakarmić!”
Bubuś siedzi na nocniku.
Daduś: „Czy już się wysikałeś?”
Bubuś: „Nie, siusiak mi się jeszcze nie włączył.”
„Bulkan moze puchnąć” = wulkan może wybuchnąć
oraz „Uwielbiam takie bulkany. Lubię wchodzić do tych bulkanów.”
Ja bym tam nie lubiła…
Zasnął w czasie drogi, w samochodzie. Jacek przyniósł go śpiącego na górę. Jak tylko się zbudził, przywitał się z katarem, zamiast z tatusiem, w locie zaprojektował ultranowoczesny środek lokomocji, nazwał mnie swoją „Kochaną Dużą Rycerką” i obdarzył tysiącem uścisków i pocałunków. Ale po kolei:
Bubuś pociąga nosem: „Ooo, chyba mam katal”.
Ja do Jacka: „A Ty się w ogóle z nim przywitałeś?” (pytam, bo nie widziałam, żeby Jacek witał się z Bubusiem)
Bubuś uroczyście: „Witaj katarze!”
Ja: „Nie z katarem, z tatusiem!”
Bubuś, już mniej uroczyście: „A tak, witaj tatusiu!”
Następnie Bubuś na poczekaniu stworzył projekt „marchewko-szafko-samolotu z takimi kółkami”, po czym kazał mi narysować ten pojazd. Według wskazówek młodego projektanta, powstał taki oto szkic:
Bubuś bardzo był z mojego rysunku zadowolony, podobno dokładnie o to mu chodziło!
Potem Bubuś był Małym Rycerzem i „walczył” ze mną, Dużą Rycerką: Bubuś: „Tak lobią lycerze, mają takie miece i łaskoczą się pod pachą tymi miecami”. I próbuje mnie łaskotać pod pachą.
Na koniec, hałasując zbudził śpiącą Klementynkę, bo „chciał się z nią przywitać”. Kiedy już się obudziła, stanął obok jej łóżeczka i powtarzał „ciiii” teatralnym szeptem. A potem do mnie na cały głos: „Nakręciłem się, żeby ją uśpić, bo płakała”. No, po tym to już naprawdę trzeba było ją usypiać…
Uff, wyjątkowo późno, bo koło północy Bubuś w końcu padł i szczęśliwie usnął.
Nudzić to on nam się nie da! Ale go nam brakowało!
Przez ostatnie 3 lata, jako mama pełnoetatowa, ani raz nie pozwoliłam sobie na „chwilę słabości”, na chorowanie, na leżenie w łóżku. Przez 3 lata, wszystkie przeziębienia „przechodziłam”, zajmując się dziećmi. Ale tym razem jestem zbyt chora. Czułam się bardzo żle i słabo. Nie dałam rady, musiałam się położyć…:( Moi rodzice zabrali Bubusia, żeby się ode mnie nie zaraził i przy okazji, żeby nas odciążyć. W domu została Klementynka, bo wciąż ją karmię, poza tym jest tak malutka, że potrzebuje ciągłej obecności mamy. Mam nadzieję, że karmienie uchroni ją przed zachorowaniem. Dziwnie i śmiesznie nam z jednym tylko dzieckiem- czujemy się trochę jak na wakacjach. Ale tęsknimy już za Bubusiem. Baaardzo! Za jego radosną, beztroską paplaniną, za jego śmiechem, za szaleństwami. Za dziwnymi pomysłami, których ma 100 na minutę, za eksperymentami czyli papraniem czym się da i gdzie się da, za fikołkami na kanapie i rozrzucaniem zabawek oraz innych dziwnych przedmiotów po całym mieszkaniu. Nawet za jego krzykami, jękami, płaczem i marudzeniem… No może za tym ostatnim tylko tak troszeczkę
Niby wiemy, że nie dzieje mu się tam krzywda. Podobno dziś chodził z Dziadkiem po ogrodzie. W nowych kaloszach. Grabili razem liście, oglądali drzewa w sadzie, widzieli nawet sarenki. Bawili się klockami Lego, w szpital. Ludziki były chore i robili im opatrunki. Bubuś robił nawet „przeszczep serca potworowi” (swoją drogą, dziwne mają pomysły na zabawy!;0) Wiem, że jest mu tam dobrze. A jednak tęsknimy…
Jest środek nocy. Nie mogę spać. Nasłuchuję jego oddechu. Wydaje mi się, że słyszę, jak się przewraca w swoim łóżeczku. Jak tupta do naszego dużego łóżka, żeby się do mnie przytulić. Dziś rano, z przyzwyczajenia zaczęłam mu robić śniadanie. Dopiero potem przypomiałam sobie, że go nie ma… Brakuje mi go! Ehh, tak całkiem bez mamy i taty, na wyjeździe poza domkiem…Mój duży, dzielny chłopczyk!
„To są takie kulecki o smaku klejącym.”:)
„Chciałbym zucać takim gumelangiem.”
Jestem mocno przeziębiona i leżę w łózku. Bubusiowi to się spodobało i mnie naśladuje.
Bubuś: „Boli mnie galdło bo tak lycałem na tatusia.”
Ja: „Jak to? Dlaczego ryczałeś na tatusia???”
Bubuś: „Bo jak tatuś na mnie ksycy, to wtedy ja musę tak na niego lyceć.”
Dla porządku muszę dodać, że wcale nie krzyczymy, ani ja ani Jacek…
Jemy obiad. Na drugie danie ma być kurczak z grila. Bubuś coś tam usłyszał, ale niezbyt dokładnie, dopytuje się więc: „O, będziemy jeść zupę z glila?”
Bubuś staje na jednej nóżce: „Tadam! Udaję posąga!”
„Takie małe laleczki to są takie skukiełki”
Bubuś wiwatuje: „Kip kip kula, kip kip kula, kip kip kula kula kula!”
Bubuś biegł, nagle potknął się i przewrócił. Przejechał przez całą długość przedpokoju i zatrzymał się głową na drzwiach łazienki. Ale Bubuś podszedł do tego ze stoickim spokojem: „Upadłem a potem moje hamulce tak jechały i jechały i jechały.”
Jakiś czas temu oddałam do naprawy zepsuty zegarek. Wczoraj nareszcie go odebrałam.
Bubuś ogląda mój naprawiony zegarek.
Bubuś: „Mamusiu, pan zegalmists naplawił ci zegalek?”
Ja: „Tak”
Bubuś: „Ooo, to miiiłooo z jego stlony”
Ja: „No tak, miło, ale wziął za to dużo pieniędzy”.
Bubuś: „Tatuś zapłacił? Ooo, to miiiłooo z jego stlony, ze zapłacił.” :)
B: „Mamusiu, a Ty mnie kochas?
Ja: „Tak, kocham Cie”
B: „A Klementynka mnie kocha?”
Ja: „Tak, kocha Cie. Wszyscy Cie kochają!”
B: „Tak, wsyscy? To tylko klocki lego pudlo mnie nie kochają, bo są takie z plastiku.”
Jacek coś gotuje. Bubuś oczywiście asystuje mu w kuchni.
Jacek: „Odsuń się od kuchenki, bo tu będzie zaraz pryskać gorący olej, a to jest bardzo nieprzyjemne.”
Bubuś: „Tak tatusiu? Dla dzieci to jest niepsyjemne?”
Bubuś: „Tylko dla dolosłych to jest psyjemne?”
Jacek: „Nie, dla dorosłych też jest nieprzyjemne”
Bubuś nie daje za wygraną: „A to dla zwierząt jest to psyjemne?”
Bubuś chciałby mi wszystko kupić. Za każdym razem, kiedy jesteśmy w sklepie, Bubuś się dopytuje czy nie chciałabym, i tu wskazuje, to co w danym momencie mu się spodoba i co dla mnie wybrał – np. jakiś naszyjnik, korale, jakiś kosmetyk, okulary przeciwsłoneczne, szaliczek, kwiaty… Mówi, że chciałby mi to wszystko kupić. Mówi, że przyjdzie do tego sklepu razem z tatusiem i mi to kupią i będę się bardzo cieszyć. Czyż nie jest kochany, ten mój mały mężczyzna?
Siedzę na kanapie i trzymam Klementynkę na kolanach. Bubuś podchodzi, głaszcze ją i całuje: „Moja kochana malutka cólecka”. I głaszcze mnie i całuje: „Moja kochana duza cólecka”.
Rozmowa nr1
Klementynka: „dladla da da dla dla”
Bubuś: „A idźze idźze”
Rozmowa nr2
Klementynka: „ada ada”
Bubuś: „To jest telewizol telewizol a nie ada ada”
„Moze mi kupis pidagion, to ulepsony sylop dla dzieci i będę ulepsony.”
Najnowsze komentarze