W kwestii bardziej szczegółowego wyjaśniania Hubertowi, skąd się biorą dzieci, długo zwlekałam, bo i sam Hubert zupełnie nie wyglądał na zainteresowanego tematem. Nie zadawał takich pytań. Wiedział, że dziecko rośnie w brzuchu mamy, potem się rodzi…i to mu, jak dotąd, wystarczało. Jednak, jak to często bywa w takich przypadkach, w końcu bardziej uświadomione szkolne koleżeństwo przejęło inicjatywę:
„Mamusiu, a Oliwia T. powiedziała mi dzisiaj skąd się biorą dzieci! Jak mamusia i tatuś dużo się przytulają, to te jajeczka, które są w mamusi i tatusiu, też tak jakby się przytulały i zmieniają się w takie komóreczki i powstaje dzidziuś. A Wy chcecie mieć z tatusiem jeszcze dużo dzieci? To musicie się jeszcze dużo razy przytulać.”
Hubert: „Ryby mają skrzela a człowiek ma oskrzela. Jakby tak człowiekowi odjąć „o”, to by miał skrzela i mógłby pływać pod wodą, jak ryba!”
Hubert: „Jak mamusia gotuje, to czemu nie słyszę jej ani krzyków ani płaczów?”
Hubert pokłócił się z Zosią.
Hubert: „Jak Zosia tak krzyknęła wczoraj, że się ze mną nie ożeni, to pomyślałem sobie- to dobrze, w takim razie ożenię się z ta Oliwią, która nie ma 6 zębów. Ona jest bardzo fajna, lubi klocki Lego i ma 6 złotych, bo dostała za te zęby…”
Hubert: „Jak byłem mniejszy, to myślałem, że w tym aucie z literką „EL” to jedzie jakaś „ELgorzata”
Bubuś jadł obiad.
Zaczął ładnie jeść sam, jednak już za chwilę stracił zainteresowanie, miał ochotę się bawić i chciał, żeby jedzenie w magiczny sposób samo trafiało mu do buzi (tzn. żeby podawała je mamusia)…
Zachęcam go do samodzielnego jedzenia.
Bubuś mi tłumaczy: „Nie, ja chyba nie jestem do tego stwozony!”
Bubuś, po dość długim okresie zainteresowania wiedzą przyrodniczą, (z ukierunkowaniem na rozgryzanie zagadek funkcjonowania ciała ludzkiego, oraz omawianie wszelakich problemów medycznych), zmienił ostatnio kierunek i zaczął intensywnie wypytywać o historię swojego miasta oraz o historię Polski.
Dziś przed zaśnięciem czytałam mu „Dzieci z Bullerbyn”, jednak Bubuś poprosił mnie, żebym „zamiast tych dzieci poczytała mu coś o historii Krakowa”.
Przeczytaliśmy więc skróconą wersję historii miasta, następnie oglądaliśmy razem krótki film „Animowana historia Polski”, a na koniec Bubuś poprosił o dokładniejsze przybliżenie tematu pożaru Krakowa z 1850 roku. Czytaliśmy więc opisy tego pożaru i oglądaliśmy stare ryciny… Z tym, że wydaje mi się, że nie tyle historia sama w sobie, ile raczej tematyka wojen oraz pożarów wydaje się być atrakcyjna dla małego chłopca… Bubuś marzył sobie, w trakcie czytania tych tekstów, o byciu rycerzem albo strażakiem
Ucieszył się też bardzo, kiedy powiedziałam mu, że nad nami mieszka para emerytowanych nauczycieli historii-chciał od razu, w piżamce, biec na górę, zapukać do ich drzwi i poprosić, żeby „opowiedzieli mu historię Polski”.
Czyżby rósł nam mały historyk?
Tuż przed zaśnięciem Bubuś stwierdził niespodziewanie, że chyba jednak „zostanie inzynierem…”
Bubuś ćwiczy w pokoju wymachy i wykopy na wzór tych, które widział w filmie „Kung Fu Panda”.
Później pada na podłogę i obraca się wokół własnej osi, na przemian wymachując nogami.
Na koniec chwali się nowymi figurami: ”Dodałem do tego trochę breakdance’u!” -wykrzykuje, bardzo zadowolony z siebie. :)
Bubuś leży w łóżeczku. Tuż przed zaśnięciem, powtarza swoją wersję rymowanki:
„Karaluchy jak poduchy…a szczypawki jak zabawki”.
Bubuś prosi mnie o to, żebym pokazała mu na komputerze autka z filmu „Auta 2″ (taka pasja „zbierania ulubionych autek”, czy może wręcz obsesja ogarnęła Bubusia już jakiś czas temu. Ostatnio Bubuś chce oglądać zabawkowe autka z ukochanego filmu na ekranie komputera, a później usiłuje „naciągać” rodziców, na coraz to nowe modele).
Tak więc Bubuś namawia mnie, żebym pokazała mu owe autka na Allegro.
Odmawiam zdecydowanie, na co Bubuś: „Mamusiuuuu, no prosęęęęę….. No zobac jak Cię prosęęęęęę……
(robi słodkie oczka)
Jestem takim PROSACKIEM!”
Bubuś przygotowuje się do spania, przebiera się w piżamkę, kładzie się do łóżeczka i coś tam sobie w trakcie rozmawiamy…
Ja: „Widziałam także osła…”
Bubuś kończy za mnie: „którego kura zniosła!”
„Kocham pięknego i mięciuśkiego tatusia!” – mówi do tatusia Klementynka
„Kocham piękną i ładnie pachnącą mamusię” – szybko dodaje, przytulając się do mnie Bubuś
Dzisiejsza złota myśl Bubusia: „A borówki borowią…”
Nasze Maluchy często się kłócą, co wygląda mniej więcej tak:
Bubuś krzyczy: „Nie lubis frytek!”
Klementynka odpowiada: „Ty nie lubis frytek!”
Bubuś zaczyna płakać, że Klementynka tak mu się „odgryzła”, Klementynka zaczyna płakać, że Bubuś tak jej „dokuczył”…
albo
Klementynka zaczepia: „Nie lubis Świnki Peppy!”
Bubuś: „Nie, to Ty nie lubis Świnki Peppy!”
Znów płacz…
albo
Bubuś: „Nie lubis Babci!”
Klementynka: „Ty nie lubis Dziadka!”
Płacz…
Ehhh, śmiać się czy płakać?…
Klementynka wymienia imiona znajomych dzieci: „Kapsel (Kacper) i Oliwia i Zosia i Maciuś…”
„A jak Ty chciałabyś mieć na imię?” – pytam
„Posypka!” – odpowiada radośnie córeczka )))
Opowiadam to później Jackowi, w obecności Bubusia.
Bubuś: „Ooo, to ja bym chciał się nazywać Krab Jadalny!”
„Posypka” i „Krab Jadalny” – widać, że chyba jednak nie wykazaliśmy się wystarczającą inwencją, nazywając nasze dzieci!
Klementynka ogłasza: „Jestem baktelią!”
Bubuś zaczyna ją gonić, wykrzykując: „A ja jestem Pan Tybiotyk! I zaraz Cię zniscę!”
Po czym nastąpiły przepychanki, przeraźliwe piski małej Bakterii oraz straszliwe wojenne okrzyki wydawane przez groźnego Pana Tybiotyka…
Bubuś u Babci i Dziadka, nudzi się i zaczyna trochę za bardzo”rozrabiać”.
Dziadek (który akurat wrócił z basenu), chcąc wymyślić dla Bubusia jakieś zajęcie, proponuje: „Chodź, pójdziemy razem rozwiesić mój mokry ręcznik”.
Bubuś: „Nie mogę. Nie mam casu”.
Dziadek: „Jak to ‘nie masz czasu’?”
Bubuś (drapiąc się po nodze): „No, nie mam casu-musę się podrapać”.
Jesteśmy w sklepie. Przeglądam wieszaki z dziecięcymi ubrankami, chcąc „upolować” na wyprzedażach coś atrakcyjnego. Bubuś ogląda ubranka wraz ze mną. Nagle wykrzykuje: „Mamusiu, chciałbym kupić dla Zosi taką sukienkę i jeszcze taką spódniczkę i taką bluzeczkę! Byłoby jej w tym ładnie! I Zosia na pewno by się bardzo ucieszyła!”
Na każdym kroku Bubuś myśli o swojej ukochanej…
Ostatnio Bubuś zawiązał sznurek. Chwali się: „O, zobac mamusiu, tutaj zrobiłem taką TEMPELKĘ” (pętelkę)
Rozmawiamy o kolegach i koleżankach Bubusia z przedszkola. Mówię, że większość z nich mieszka w tym samym rejonie.
Bubuś: „A co to jest ten JERON?”
(Wielokrotnie później próbował poprawnie wymówić słowo REJON, jednak bez powodzenia…)
Bubuś posiada silnie rozwinięty zmysł handlowy- ciągle obmyśla jak na czymś zarobić.
Dziadek ostatnio zakisił ogórki. Bubuś od razu podchwycił pomysł i zaczął planować wspólny interes- „Będziemy razem z Dziadkiem kisić te ogórki a potem je spsedawać. Postawimy sobie taką budkę i będą do nas psychodzili ludzie je kupować. I będziemy mieć duzo pieniędzy!”
Bubuś, podczas wizyty w toalecie, snuje rozważania na temat sikania:
„Wszyscy sikają…
Chlopcy sikają na zółto…
A dziewcyny, to chyba na RÓZOWO, bo to ich ulubiony kolor, pseciez!”
Bubuś odkrywa, że za wszystko trzeba płacić.
Pyta: ”A zabawki są casem za darmo?”
„Niestety nie” – odpowiadam.
„Zadne?” – dopytuje się Bubuś
„No żadne…” – mówię
Bubuś: „Nawet takie z gumy? Takie glizdy?”
Bubuś już od dawien dawna uwielbia film „Auta” i jego głównego bohatera- Zygzaka McQueena. Zygzak jest czerwony, więc Bubusia ulubionym kolorem również jest czerwony. A poza tym, wszystko, co posiada wizerunek Zygzaka, również bardzo go cieszy. Dlatego też Bubuś chciałby mieć wszystkie możliwe akcesoria (koszulki, plecak, rower, bidon na picie…) ze swoim ulubionym bohaterem. (Na wakacjach najlepsze lody, to były oczywiście te z „Zygzakiem”… )
Klementynka z kolei ulubiła sobie Hello Kitty, (jak sama mówi- HELLO HIHI i chciałaby, żebyśmy kupowali jej ubranka, zabawki i inne przedmioty ozdobione motywem tego właśnie sympatycznego kotka.
Przez pół wakacji słyszeliśmy więc płacze i jęki, jednego o „wszystko z Zygzakiem”, drugiej o „Hello Hihi”… Czasem wybuchały też kłótnie: „Nie bedzies mieć Dzidziaka!” – mówiła Klementynka. „A Ty nie dostanies Hello Hihi!”- odgrażał się Bubuś…
Bubuś zdaje mi relację z tego, co robił w czasie przedszkolnego spaceru: „I tutaj, pod tym dzewem, BOSYMI RĘKAMI sukałem dzdzownic!”
Najnowsze komentarze